#048 Smutek. Gość Niemile Widziany
Smutek to nie jest emocja, którą witamy z otwartymi ramionami. I ja również nie spieszyłam się, żeby robić o nim odcinek. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Oto on. Podcast o Smutku. Posłuchaj, bo ten gość prędzej czy później zawita także w Twoim życiu. Nie życzę Ci tego, ale tak po prostu jest.
Na szczęście smutek nie jest bez sensu. Jak każda emocja ma swoją rolę do odegrania. I można sprawić, by jego wizyta była krótka. Tak krótka, jak to konieczne.
Ewolucyjny Pra-Smutek
Wyobraź sobie bejbi króliczka, bejbi sarenkę albo bejbi lwa. Taki mały ssak jest całkowicie zależny od swojej mamy. Dlatego W jego mały-malutki mózg jest wbudowany bardzo ważny mechanizm – to mechanizm, który pilnuje, by mama była zawsze obok.
Bo tak jest najlepiej. Wiadomo: jedzenie, ciepło, bezpieczeństwo. Więc, gdy mama jest blisko, mózg zalewają endogenne opiaty, które dają uczucie przyjemności, radości i dobrostanu. Tak jest dobrze, tak ma być. O tym mechanizmie mówiłam już w odcinku #008 Nagie Instynkty Cz. 2. Odsyłam, a tymczasem wróćmy do tego opiatowego błogostanu.
Wszystko pięknie działa dopóki mama się nie oddali. Jeśli mały ssak traci swoją opiekunkę z zasięgu wzroku, słuchu albo węchu, pojawia się problem. Duży problem. Mózg przestaje pompować opiaty i zwierzątko zaczyna odczuwać cierpienie. Wewnętrzne cierpienie. My byśmy powiedzieli emocjonalne cierpienie.
Reakcja na rozłąckę
Pierwszą reakcją na takie doznanie jest sprzeciw. Kto ma lub miał małego ssaka w domu, na pewno to zna. Syrena, płacz i krzyki. Małe ssaki robią dokładnie to samo co bobasy. Używają swojego głosu, by przywołać matkę do siebie. I zwykle to działa.
Jeśli nie działa, to niedobrze. Bardzo niedobrze. Wręcz tragicznie. Samotny mały ssak jest na przegranej pozycji. I lepiej, żeby w takiej sytuacji jednak się zamknął.
Po pierwsze nawoływania mogą przyciągnąć uwagę drapieżników. A po drugie krzyki to spory wydatek energetyczny. Marnotrastwo energii. Dlatego osamotnione ssaki w końcu milkną i przechodzą w stan znieruchomienia. Nie zasypiają, ale nie ruszają się, kulą, zajmują jak najmniej przestrzeni, chowają w norce albo przycupują tam, gdzie są. Uwierz, to najmądrzejsze, co mogą zrobić. Bo czasem matka jednak w końcu wraca.
Matryca wszystkich wzruszeń
I to jest właśnie to. To jest smutek. A właściwie Pra-Smutek. Jak pewnie wiesz natura rzadko wymyśla coś z niczego. Częściej bierze to, co ma już i to rozwija. I tak jest między innymi z ludzkim smutkiem. Okazuje się, że to nasze nieprzyjemne uczucie bierze się z instynktu samozachowawczego małych ssaków.
Strata matki przez małego ssaka to matryca wszystkich innych strat w życiu człowieka. A mechanizm działania po takiej stracie to matryca dla naszego ludzkiego smutku i tego, jak go przeżywamy.
Życie: Pasmo nieszczęść
Smutek pojawia się wtedy, gdy pojawia się strata. Może być ogromna, może być mała. Może być fizyczna albo całkiem abstrakcyjna. Możemy stracić, coś co faktycznie już było częścią naszego życia. Ale czasem tracimy też coś, na co tylko czekaliśmy, czego się spodziewaliśmy w przyszłości. Tracimy młodość i zdrowie. I tracimy marzenia i złudzenia. Wszystkie te straty zapraszają naszego niechcianego gościa. Czy się z tym zgadzamy, czy nie.
Smutek może się pojawić, gdy:
- masz 5 lat i zgubisz ukochanego misia pluszaka
- masz 10 lat, a kolega z ławki już nie chce więcej grać z Tobą w fifę po szkole
- masz 15 lat i dostaniesz kosza od najładniejszej dziewczyny w klasie
- masz 20 lat i nie dostajesz się na studia, o których marzyłaś przez całe liceum
- masz 30 lat, a szef uwala projekt, w który włożyłeś pół roku pracy, energii i zaangażowania
- masz 35 lat, a twój mąż wyjeżdża na dwa tygodnie na delegację
- masz 40 lat i widzisz, że twoje życie nie wygląda jak reklama margaryny czy pasty do zębów, choć na to liczyłaś
- masz 45 lat, a twoje dziecko wyjeżdża na studia do innego miasta
- masz 50 lat i okazuje się, że nie dajesz już rady wejść na Orlą Perć jak jeszcze kilka sezonów wcześniej
- masz 65 lat i zamykasz firmę, którą budowałeś przez całe życie
- masz 70 lat i orientujesz się, że wszystkie te plany, które odkładałeś na później już się nie zrealizują.
Adaptacja i reorganizacja
Niefajnie. Ja wiem. A jednak naukowcy, psychiatrzy, psychoterapeuci namawiają, żeby tego nie wypierać. Pozwolić smutkowi chwilę pobyć.
Twój mózg w takich sytuacjach przeżywa to, co mózg opuszczonego przez matkę ssaka. Było bezpiecznie i miło. Było sympatycznie i były dobre perspektywy na przyszłość. Było, ale się skończyło. W takiej sytuacji mózg robi wielką pauzę.
Odciąga cię od działania, żeby dać ci czas na zatrzymanie. Dla małego ssaka taki czas zastygnięcia był przede wszystkim szansą na przetrwanie. Dla ciebie taka pauza i spowolnienie to czas na reorganizację. Na poziomie emocjonalnym, intelektualnym i na poziomie całkiem operacyjnym.
Bo strata to dla człowieka ogromna zmiana. A każda zmiana, szczególnie ta duża, wymaga wdrożenia nowych działań, nowych algorytmów postępowania, nowych skojarzeń, nowych planów itd. Spójrz, jak wielkie obciążenie poznawcze niesie ze sobą strata. Poważna sprawa. A smutek to emocjonalna odpowiedź organizmu, która ma dać przestrzeń i czas na zajęcie się tą poważną sprawą i adaptację do nowej rzeczywistości. Rzeczywistości po stracie.
Smutek, czyli nasz niechciany gość, przychodzi i mówi mniej więcej coś takiego:
Hej człowieniu, coś straciłeś. Było, a nie ma. I nie będzie. I ja tu jestem, żeby Cię zatrzymać, skierować ku autorefleksji i reorganizacji. Będę tu z tobą tak długo aż się nie odnajdziesz w nowej rzeczywistości. Możesz wierzgać i się przede mną barykadować, ale będę namolny. Tak długo aż wspólnie nie opracujemy nowego podejścia do życia
Brak komentarzy