#038 Wyprowadź Mózg na Spacer
Spacer i Mózg to dobrana para. Chodzenie po łonie natury to najprostszy i prawdopodobnie najlepszy sposób, żeby wzmocnić i uelastycznić umysł. Ludzie spacerują od wieków. Dziś coraz lepiej rozumiemy, czemu to takie ważne.
W najnowszym odcinku Podcastu o Mózgu opowiadam o
Krok za krokiem
Ludzie pielgrzymują do różnych miejsc na świecie, uprawiają nordic walking, piesze wędrówki i wędrówki górskie. Chodzą z psami, wzdłuż plaży, po mieście, po lesie. Czasem mają konkretny cel, a czasem celem jest chodzenie samo w sobie. Byle w terenie, byle do przodu, byle na świeżym powietrzu.
Kultura, spacer i mózg
Spacerowanie działa dobroczynnie na ciało, ale co najważniejsze leczy, koi, wzmacnia i uelastycznia umysł. I nie jest to moje odkrycie, lecz prawda znana od zawsze. A jeśli nie od zawsze to przynajmniej od starożytności. Od Arystotelesa.
Pewnie nie on zaczął, ale on zapisał się w historii, jako pierwszy wielbiciel rozmyślania, nauczania i dyskutowania w czasie chodzenia. Od jego czasów, czyli od IV w pne kolejne pokolenia ludzi zostają perypatetykami, zdając sobie z tego sprawę, a częściej robiąc to nieświadomie. Nawet Ty możesz być perypatetykiem i o tym nie wiedzieć. Perypatetyk to po prostu osoba, której się lepiej myśli w czasie chodzenia.
Znanymi perypatetykami byli i są: Zygmunt Freud, Friedrich Nietzsche, Karol Dikens, Darwin i Steave Jobs. Jak widzisz, całkiem duże nazwiska, więc coś w tym musi być.
Naukowcy wzięli fenomen perypatetyki na warsztat i okazało się, że rzeczywiście spacerowanie robi dobrą robotę. Podnosi kreatywność i skupienie, poprawia pamięć, obniża stres i napięcie. Wspaniale. Ale właściwie dlaczego spacerowanie jest takie wyjątkowe?
Natura, spacer i mózg
Spacerowanie to działanie, do którego wyewoluował gatunek Homo sapiens. Taka jest nasza natura: być człowiekiem to chodzić.
Człowiek przez większość czasu był łowcą-zbieraczem. W ten sposób żyliśmy przez ostatnie 2 miliony lat, czyli od pojawienia się pierwszego człowieka, wtedy jeszcze Homo erectus. Tak żyliśmy też długo potem, także 200 tysięcy lat temu i później, czyli w czasach, gdy żył już pełnoprawny Homo sapiens.
Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby zrozumieć, jak wielką rolę odgrywało chodzenie. Nasi prapraprzodkowie każdego dnia pokonywali duże dystanse, żeby osiągnąć swoje cele. Rolnictwo pojawiło się dosłownie przed chwilą – powiedzmy 10 tysięcy lat temu. I to nie na całym globie od razu. W niektórych miejscach małe społeczności łowiecko-zbieracze dotrwały do XXI wieku.
Większość czasu ludzkość spędziła na łażeniu w te i wewte. Nic dziwnego, że nadal coś nas do chodzenia ciągnie. Trudno wyzbyć się nawyków, które towarzyszyły nam przez setki tysięcy lat. Nawet jeśli dziś możemy większość spraw załatwić z pozycji fotela.
Zielone uspokaja
Czas na łonie natury, to czas dobrze zainwestowany:
- Patrzenie na zielone uspokaja.
- Wdychanie powietrza nasyconego olejkami eterycznymi z roślin poprawia nastrój.
- Przebywanie w zielonej przestrzeni obniża ciśnienie i poziom cukru we krwi.
- Przyroda koi nerwy, łagodzi stres, przeciwdziała depresji, a do tego wzmacnia układ odpornościowy.
Z tej krótkiej wyliczanki dobrze widać, że spacerowanie w parku czy lesie jest najprostszą profilaktyką chorób cywilizacyjnych.
Dobrze to wszystko wiedzieć, a jeszcze lepiej działać w zgodzie z tą wiedzą. Bardzo fajnym przykładem takiego działania na skalę państwową jest japoński program Shirin Yoku. Ten termin ukuło japońskie Ministerstwo Rolnictwa, Gospodarki Leśnej i Rybołustwa już w latach 80. XX wieku. Shirin Yoku było krajowym programem poprawy zdrowia obywateli Japonii.
Shirin Yoku oznacza przebywanie w lesie i nasycanie się jego dobroczynną naturą. Na języki europejskie tłumaczy się go najczęściej jako kąpiele leśne. I myślę, że to dobra nazwa. Bo właśnie o to chodzi. O obmycie się z cywilizacyjnego, miejskiego i nowoczesnego kurzu. O relaks, odprężenie oraz spa dla ciała i umysłu. Takie szczególne spa, bo na świeżym powietrzu i bez zbędnych akcesoriów. Po prostu las, przyroda i napawanie się spokojnym pięknem natury.
Umiarkowana koncentrancja
Wyprowadzanie siebie samego na spacer to bardzo dobry sposób, żeby dbać o zdrowie psychiczne i fizyczne. Ale to jeszcze nie wszystko. Jest jeszcze wisienka na torcie. Bo bycie za pan brat z naturą podnosi zdolności kognitywne. Najróżniejsze testy psychologiczne wykazały, że pół godziny na łonie natury poprawia pamięć, koncentrację i zdolność twórczego myślenia. Jak dla mnie – całkiem smaczna wisienka.
I teraz jak to się dzieje? W największym skrócie odpowiedź jest bardzo prosta: mózg w czasie spaceru na łonie przyrody ma doskonałe warunki do regeneracji. Chodzenie angażuje ciało, ale tak nie za bardzo. Natomiast patrzenie na przyrodę angażuje skupienie, ale też nie tak za bardzo. Czyli idealnie, bo tak w sam raz.
Spacer i mózg dają miękkie doznania
Psycholodzy nazwali ten stan miękką fascynacją, po angielsku soft fascination. To szczególny stan, który wbrew pozorom nie łatwo osiągnąć. Bo jest taki w pół drogi między skupieniem a bezmyślnością.
Jeśli słuchasz Podcastu o Mózgu od początku, to pewnie pamiętasz odcinek #024 Lepiej się Skup. Tam omówiłam bardzo konkretny stan zaangażowania w to, co się w danej chwili robi. Natomiast w odcinku #003 Mózg na Standby’u omówiłam coś całkiem odwrotnego. Wytłumaczyłam wtedy czym jest DMN, czyli Default Mode Network, sieć wzbudzeń podstawowych. DMN to obwody w mózgu, które włączają się, gdy niczego konkretnego nie robimy. DMN jest pożyteczny, bo pomaga nam konsolidować wiedzę i szykować się na przyszłość. Ale ma tę przykrą właściwość, że łatwo wywołuje zmartwienia, ruminacje i lęki.
Gdy nie śpisz, to większość czasu twój mózg spędza w jednym z tych dwóch trybów. Albo się na czymś skupia, albo meandruje w niekoniecznie dobrym kierunku. Ale jest i trzecia opcja. To właśnie miękka fascynacja. Stan, który łatwo przywołać w czasie spaceru. Właściwie nie trzeba nic robić, ten stan przywołuje się sam.
Włącz odpoczynek, wyłącz stres
Na koniec jeszcze sztuczka-magiczka. Okazuje się, że ruch gałek ocznych prawo-lewo jest jak wyłącznik dla złych emocji.
Dowiedziałam się tego od bardzo wiarygodnego neuronaukowca Andrew Hubermana. Przy okazji bardzo polecam Ci jego podcasty.
Huberman często przypomina, że oczy to tak naprawdę część mózgu, która dla swoich specyficznych celów musiała wyjść na powierzchnię czaski. Dlatego praca oczu przekłada się bezpośrednio na stan umysłu. Przykład? Proszę: twoja uwaga podąża automatycznie za tym, gdzie podąża twój wzrok.
Huberman tłumaczy też, że poruszanie się do przodu wymusza na oczach automatyczne skanowanie otoczenia: od lewej do prawej, od prawej do lewej i tak bez ustanku. To z kolei obniża działanie ciała migdałowatego, który jest centrum alarmowym w naszym ciele. Dlatego gdy wyprowadzasz mózg na spacer, to jednocześnie bardzo go uspokajasz.
Brak komentarzy