#015 Neuro-Magia Dawania. Dlaczego dajemy prezenty?
Dlaczego dajemy prezenty? I czemu to jest takie przyjemne? Lubimy wybierać, kupować i pakować. A potem z radością wręczamy przyjaciołom i rodzinie. Czy to ma coś wspólnego z altruizmem? Czy dawanie jest podobne do pomagania?
Te pytania rodzą się częściej w okresie przedświątecznym, ale nie są do niego ograniczone. Dawanie jest miłe. Dawanie jest przyjemne. Robienie prezentów nas cieszy. Kupowanie upominków jest często fajniejsze niż ich dawanie. I to wszystko trudno racjonalnie wytłumaczyć.
Z punktu widzenia ewolucji altruizm długo wydawał się zagadką nie do rozwiązania. Zakładano, że ludzie robią przysługi innym, bo tak nakazują im normy społeczne (w tym nakazy religii). Ale to nie cała prawda. A nawet nieprawda. Okazuje się, że z punktu widzenia mózgu pomaganie jest przyjemne samo w sobie. Tak samo, jak jedzenie czekolady czy uprawianie seksu.
W tym odcinku opowiadam, jak egoizm zwierząt daje się pogodzić z altruizmem i działaniem prospołecznym. Opowiadam także, dlaczego robienie prezentów i pomaganie jest takie miłe, że rozlewa się ciepłym blaskiem po naszym ciele.
Paradoksalna radość dawania
Altruizm był długo absolutną zagadką dla naukowców. Karol Darwin bał się nawet, że altruizm to pięta achillesowa jego wspaniałej teorii o ewolucji gatunków. W końcu działanie na rzecz innego osobnika wydawało mu się totalnie nie do pogodzenia z konkurencją o zasoby. Darwin bał się, że tego nie da się wytłumaczyć. No ale da się, da się. Tylko trzeba chwilę pogłówkować.
Naukowcy po Darwinie długo łamali sobie głowę, jak to jest, że zwierzęta i ludzie robią czasem rzeczy, które służą innym osobnikom, a nie im samym. No i doszli do kilku wniosków.
Po pierwsze zauważyli, że najchętniej pomagamy i robimy coś miłego dla naszych bliskich. W pierwszej kolejności dla naszych dzieci, potem dla dzieci naszych braci i sióstr, no i dla całej rodziny w ogóle.
Naukowcy z uśmiechem triumfu orzekli: mamy cię. Tu nie ma żadnego altruizmu. Tu jest zakamuflowany egoizm. Ludzie i zwierzęta pomagają członkom swoich rodzin, bo w ten sposób zwiększają szansę na przetrwanie swoich własnych genów. Bo geny, które nosimy my sami, dzielimy nie tylko z własnymi dziećmi, ale także z dziećmi swojej bliższej i dalszej rodziny. Pomagając krewniakom, tak naprawdę pozwalamy, żeby nasze geny mogły przetrwać w kolejnym pokoleniu.
To jednak nie tłumaczy, czemu czasami pomagamy osobom, które zupełnie nie są z nami niespokrewnione. Dlaczego dajemy prezenty obcym? Czemu ludzie angażują się w wolontariaty, przekazują środki na cele charytatywne, ratują dzikie zwierzęta itp.
Kilka teorii, dlaczego dajemy prezenty i pomagamy
Po pierwsze, pomagamy innym, żeby dostać coś w zamian. Świadomie lub nie zakładamy, że obdarowany się odwdzięczy. Z życia codziennego dobrze wiemy, że trochę tak to działa. Jeśli ktoś wyświadczy ci przysługę, to chcesz się odwdzięczyć.
Drugie wytłumaczenie to rozwinięcie tego pierwszego. Dajemy prezenty i pomoc innym, bo liczymy, że w danej społeczności przysługi zatoczą krąg. Czyli Kasia popilnuje dziecko Basi, Basia zrobi zakupy dla Celinki, Celinka zrobi ciastka dla Danusi, a Danusia zatoczy pełne koło i wyjdzie kiedyś z psem Kasi. W tym wytłumaczeniu chodzi o to, że po prostu lepiej się żyje w świecie, miasteczku albo społeczności, gdzie ludzie sobie pomagają.
Jest i trzecie wytłumaczenie. To efekt ogona pawia. Paw ma wielki, przepiękny ogon, ale nie do końca wiadomo po co. Raczej utrudnia życie niż ułatwia, bo obciąża i kosztuje wiele zachodu. W myśl rozumienia ewolucji ogon pawia służy temu, by zdobyć partnerkę. Komunikuje paniom pawiowym, że dany osobnik świetnie sobie radzi w życiu mimo takiego wielkiego spektakularnego ogona. Może sobie pozwolić na zbytek, bo ma geny, że hej. Idealny materiał na partnera.
Podobnie można też spojrzeć na dawanie. Jeśli możesz komuś pomóc, coś dać, poświęcić część swoich zasobów, to dajesz światu znać, że ci zbywa. A mówiąc, światu, mam namyśli potencjalnych partnerów i partnerki. Zamiast popisywać się ogonem, prezentujesz swój altruizm, skłonność do dzielenia się, dawania. Mówisz tym samym „mam tyle, że mi nie ubędzie”.
Dlaczego dajemy prezenty? Bo to lubi nasz mózg
Magia dawania ma nawet swoją fachową nazwę. Najpiękniej pięknie brzmi po angielsku. To „warm-glow giving” – czyli ciepły blask dawania. Tę nazwę wymyślili amerykańscy ekonomiści, którzy zauważyli, że niektórzy dają, żeby pomóc, a inni żeby poczuć się tak milusio, cieplusio na serduszku. I przez to według ekonomistów nie są czystymi altruistami, tylko takimi pseudo. Bo z dawania czerpią natychmiastową gratyfikację.
Jednocześnie, gdy dajemy prezenty (albo pomagamy) aktywuje się nasz układ nagrody. Do akcji wkracza bardzo prymitywna struktura. Siedlisko przyjemności w mózgu to jądro półleżące, jedno z jąder podstawnych, podstruktura tzw. ciała prążkowanego. Siedlisko przyjemności razem z całym układem nagrody powstało miliard albo nawet dwa miliardy lat temu. Baaardzo, bardzo dawno. I wyewoluowało nie po to, by dawać nam ciepły blask dawania. Nie. Przeciwnie. Miało zapewnić, że zwierzęta będą zmotywowane, by jeść i rozmnażać się. I po części tak jest do dzisiaj.
Układ nagrody rozgrzewa się do czerwoności w czasie dobrego seksu i jedzenia czekolady. A u ludzi także w wielu innych sytuacjach, np. gdy dajemy prezenty. I to jest właśnie paradoksalna kwestia dawania. Mechanizm nagradzający hedonistyczne zachowania teraz bierze udział w działaniach prospołecznych.
Ewolucja tłumaczy, dlaczego dajemy prezenty
Ssaki wyewoluowały dopiero kilkaset milionów lat temu. I pewnie wtedy zaczęły zmieniać się też mocno obwody w mózgu. Ssaki opiekują się swoimi młodymi i to już sprawiło, że osobnik (najczęściej płci żeńskiej) musiał zacząć myśleć o kimś więcej niż tylko o sobie. Kolejną rewolucją było życie w stadach i grupach. Człowiek i jego mózg to byty bardzo towarzyskie!
To też wiele zmienia, bo zaczyna liczyć się już nie tylko dobro osobnika, ale całej społeczności. I tak dochodzimy do naczelnych i ludzi, którzy to wszystko jeszcze bardziej sublimują, obudowują w kulturę, dodają niematerialną otoczkę wyższych wartości, myślą o sprawach ostatecznych, metafizycznym dobru i złu, karmie, sądzie ostatecznym, co kto lubi…
No dobra, zagalopowałam się. Wróćmy do tej przyjemności dawania. I tu pomoże nam wszystko zrozumieć czekolada i seks.
Tak to prawda, że wyjściowo seks był po to, żeby się rozmnażać. Dlatego mózg rejestruje ten akt jako coś bardzo przyjemnego. Podobnie z czekoladą. Słodycz ma nam dawać sygnał, że to co jemy jest kaloryczne i da nam dużo energii, tym samym pozwoli przeżyć kolejny dzień lub kilka.
Ale teraz powiedzmy sobie szczerze, czy człowiek uprawia seks, żeby przedłużyć gatunek? No kilka razy w życiu może tak. Ale przecież nie zawsze. A co z czekoladą? Czy jemy ją, żeby mieć siłę do życia i pracy? No raczej nie. Czekolada w większości przypadków jest dodatkiem do głównego pożywienia. Jest niepotrzebna, a jednak obecna. Dlaczego? Bo jej jedzenie jest najzwyczajniej w świecie mega przyjemne. Ciało półleżące i układ nagrody po prostu szaleją.
Analogicznie jest z altruizmem, pomaganiem innym, robieniem upominków. Neuro-magia działania polega właśnie na tym, że dawanie jest po prostu przyjemne. I tak, to prawda, że wyewoluowało z innych, pragmatycznych, a wręcz egoistycznych powodów. Dokładnie tak jak seks czy pociąg do czekolady. Ale teraz dawanie może być całkiem wolne od swoich źródeł. I pewnie dlatego daje nam tyle satysfakcji, poczucia spełnienia, a czasem wręcz szczęścia.
Brak komentarzy